poniedziałek, 29 grudnia 2014

[2] INFO POST - Time for laziness!

***HEJKA & HELLO***


WERSJA POLSKA
Dzisiaj post bez jakiegoś większego sensu. Jest już po świętach, a ja jestem bardzo zmęczona tym całym świątecznym zamieszaniem. Cieszę się, że już niedługo sylwester i będzie można się zabawić, ale póki co, nie chce mi się czegokolwiek robić. Najchętniej leżałabym cały dzień w łóżku i nie wstawała.

Ale, że to info post, to wypadałoby jakieś informacje wrzucić. Otóż odświeżam sobie moje stare portale społecznościowe. W linkach obok pojawiły się fanpage i grupa na fb. 
Fanpage jest typowo o mnie, ale grupa jest ogólnie o książkach. Publikuję ją tylko dlatego, że jestem jej założycielką i zależy mi na jak największej ilości członków.

Wkrótce pojawi się też Instagram, Twitter, Ask.fm, Youtube i Google+, tak więc...
Jest tam też ankieta. Możecie wybrać swoje ulubione fanfiki, żebym wiedziała, co najczęściej wrzucać.

A na razie pozostaje mi nic innego, niż życzyć wam spokojnego lenistwa...


ENGLISH VERSION
Today post without some much sense. It's after Christmas, and I am very tired of all this Christmas confusion. I am pleased that soon is the New Years Eve and I will be able to have some fun, but now I don't want to doing anything. I would like to lying in bed all day and don't get up.

But that is Info Post, so it would be having some information . Well, I refresh my old social networks. The links next appeared fanpage and group on fb.

Fanpage is typical about me, but the group is generally about books. I publish it only because I'm the administrator and I care about as much as possible members.

Soon they will also Instagram, Twitter, Ask.fm, Youtube and Google+, so ...

There is also a poll. You can choose your favorite fanficions, so I'll know what I must to write more often.

And for now remains for me nothing other than to wish you a quiet laziness ...



Do przeczytania!
To read!
Anne M



poniedziałek, 22 grudnia 2014

[1] The Hogwarts stories

***HEJKA & HELLO***
Dziś post dwujęzyczny! Poprawcie mnie, jeśli zrobiłam jakieś błędy :)
Today bilingual post! Corrrect me if I made any mistakes :)



WERSJA POLSKA
   To miały być zwyczajne święta w Hogwarcie. Chociaż w Hogwarcie nic nie jest zwyczajne. W drugim tygodniu grudnia razem z paczką znajomych wpisaliśmy się na listę osób zostających na święta w szkole. Mało kto oprócz nas postanowił zostać w szkole. Właściwie byliśmy sami. Było to zaskakująco dziwne. Nawet większość nauczycieli wyjechała do domów. 
   Profesor Flitwick uśmiechnął się do mnie, gdy radośnie wchodziłam na Wielką Salę w wigilijny poranek. 
   - Otworzyłaś prezenty? - Zapytał Stephen, mijając mnie w drzwiach.
   - Oczywiście, że nie. Ja dotrzymuję słowa - zaśmiałam się i pokazałam mu worek pełen pakunków- może posiedzisz trochę z nami?
   - Zjadłem już.
   - Człowieku, Wigilia jest. Jak się najesz po raz drugi to nic się nie stanie.
Ruszyliśmy razem do naszego stolika, do stolika Krukonów, lecz w ostatniej chwili skręciliśmy w stronę Gryfonów, jak to było w naszej tradycji. Profesor McGonagall zaśmiała się, ale nie kazała wracać nam do swojej części pomieszczenia. I tak nie miałaby przebicia w tej sytuacji.
   Usiedliśmy i zatopiliśmy zęby w kanapkach, ja bardzo chętnie, Stephen nie do końca. Po chwili po mojej prawej stronie pojawiły się Sophie oraz Megan, a obok Stephena zasiadł Henry. Na przeciwko pojawili się Lavender, Fineas, Felix oraz Katy. 
   - Macie wszystko? - zapytałam.
   - Oczywiście! - odrzekła Sophie i położyła na stole pokaźny worek, nieco większy od mojego.
   Wszystko ze stołów zniknęło i mieliśmy całkiem sporo czasu na prezenty! Zaczęliśmy odliczać razem:
   - 3... 2... 1...
   I wszyscy razem otworzyliśmy nasze worki. Na stół wysypały się pudełka i pakunki różnego rodzaju, a zaraz po tym przez okno wpadła zgraja sów zrzucając na nas tonę listów i paczek.
   - Ok - zaczął Felix. - Zacznijmy od tych zielonych. 
   Rozpakowaliśmy je i wyjęliśmy parę piór i całkiem sporo pergaminu. Były one od rodziców Felixa i Fineasa, którzy pracują w Piórze Amanuensisa na ulicy Pokątnej. Potem nadeszła pora na niebieskie paczki z swetrami. Nikt nie miał wątpliwości, że jak co roku wysłała je ciotka Katy, Lucinda. Lubiła szyć na wszystkie sposoby. Jest ona jedyną czarodziejką w rodzinie Puchonki. 
   Srebrne paczki na pewno były dziełem Megan oraz Sophie. Każdy dostał coś innego. Stephen nowy podręcznik do transmutacji, Katy kilka zeszytów, które w magiczny sposób zawsze znikają, Henry dostał markowe ochraniacze do quiddicha, Felix i Fineas dużo słodyczy, a ja komplet Uszu Dalekiego Zasięgu.
   Minęło może z pół godziny i na stole pozostała tylko jedna paczuszka. Była dla mnie. Rozerwałam ostrożnie papier. Wysunął się z niego świstek papieru. Przeczytałam głośno i od razu pożałowałam.

"Ostatniej Pani Śmierci, 
Lord Voldemort"


ENGLISH VERSION


This was supposed to be ordinary holidays at Hogwarts. While at Hogwarts nothing is ordinary. In the second week of December, along with a pack of friends we wrote to the list of people staying for the holidays at school. Very few people apart from us decided to stay in school. Actually, we were alone. It was surprisingly strange. Even most of the teachers went to their homes.

Professor Flitwick smiled at me when I entered happily at the Great Hall on Christmas morning.

'Did You open gifts?' Asked Stephen, passing me in the door.

'Of course not. I keep my word' I laughed and showed him a bag full of packages. 'Can you sit a bit with us?'

'I ate already.'

'
Man, it's Christmas Eve. How to be full for the second time it's not gonna happen.'

We moved along to our table, the Ravenclaw table, but at the last minute we turned towards the Gryffindor, as it was in our tradition. Professor McGonagall laughed,
but she didn't tell us to go back to our part of the room. And so she would not have deflated in this situation.

We sat down and sank our teeth in sandwiches, I very eager, Stephen was not too happy. After a moment on my right appeared Sophie and Megan and Henry sat next to Stephen. Opposite emerged Lavender, Phineas, Felix and Katy.

'Have you got everything?' I asked.

'Naturally!' Sophie replied and put an impressive bag, slightly larger than mine on the table.

All of the tables disappeared and we had quite a lot of time for gifts! We started to count down time:

'3 ... 2 ... 1 ...'

And everybody together opened our sacks. On the table spilled out boxes and packages of all kinds, and soon after fell out of the window a bunch of owls
dropping tons of letters and packages'.
 

'Ok' Began Felix. 'Let's start with the green.'

we took out a few quills and rolls of parchment. They were from parents of Felix and Phineas, who work at the Pen-Pal amanuensis in Diagon Alley. Then it was time for the blue package with sweaters. Nobody doubted that how every year, they sent from Katy's Aunt, Lucinda. She liked to sew in all ways.
She is the only witch in the family of Huffelpuff girl.

Silver package had come, definitely, from Megan and Sophie. Everybody got something they'd actually like: Stephen - new Transfiguration textbook, Katy - few notebooks that always magically disappear, Henry got Quiddich knee and elbow protectors, Felix and Fineas - a lot of sweets, and I got a pair of Extendable Ears.

It took us about half an hour, before the last package was left to open. It was for me. I tore the paper carefully. A piece of paper pulled out out of it. I read loudlyand immediately regretted.

"Last Lady of Death
Lord Voldemort"
Do przeczytania!
To read!
Anne M

poniedziałek, 1 grudnia 2014

[1] Mroczna historia Lady Black - Jak Jedi...

***HEJKA***
Poniedziałek, nie mam czasu, książka tygodnia 
"Szukając Alaski"
 (tak, pierwsza lepsza książka z półki).
 Nie mam czasu, zaczynamy fanfika z "STAR WARSÓW"
No i zaczynamy adwent z książką, czyli codziennie posty, a każdy o innej książce.

"Odrodzenie Mocy", tak?



Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...
    Żyła sobie kiedyś mała dziewczynka. Miała mniej więcej trzynaście lat i wielką moc.
    Jej przygoda zaczyna się w Corusant w czasie Starej Republiki. Jako małe dziecko spadła z nieba (dosłownie) padawanowi podczas jego misji. Razem ze swoim mistrzem gonił on łowcę nagród, który polował na jakiegoś mniej ważnego polityka. Postanowili się rozdzielić i właśnie wtedy niemowlę wypadło z okna.
    Po przybyciu do Świątyni Jedi, ówcześni członkowie Rady Jedi stwierdzili u niej wysokie stężenie midichlorianów, czyli wielką wrażliwość na moc.
    Dziewczynka zaczęła szkolenie i po kilku latach, w dniu jej siódmych urodzin wylądowała u swego mistrza, nieprzypadkowo u tego samego, który uratował jej życie.
    Moc tętniła w niej i stawała się nieokiełznana. Mimo wielu treningów, nie udawało się zapanować nad niejednym wybuchem gniewu. Wtedy bowiem stawała się ona maszyną do niszczenia i siedliskiem zła.
   Przyszedł dzień, w którym postanowiła, że wbrew woli mistrza zacznie uczyć się technik umysłu, gdyż nie odpowiadało jej narzucone przez niego uzdrawianie. Dużo przesiadywała w salach treningowych i bibliotekach. Był nawet dzień, w którym znaleziono ją ponoć w schowku na miotły, pogrążoną w długim i głębokim transie. Podczas misji chwytała i kodowała każde słowo mistrza, nie ważne, czy to na temat planety i jej mieszkańców, czy na temat tego jak strasznie leje, a oni zostawili parasol w hotelu. Chciała wiedzieć wszystko o wszystkim. Znała każdego polityka w senacie i potrafiła wymienić jego datę i miejsce urodzenia, najważniejszych doradców oraz pokrótce opisać jego najważniejsze reformy. Znała mnóstwo cytatów z różnych mistrzów Jedi, ale jej ulubionym cytatem był znany tekst mistrza Fu-Jo-Su Mala-kato: "Rusz się, padawanko, albo będę zmuszony wręczyć ci miotłę". Jej pokój był oazą spokoju. Brakowało w nim co prawda porządku, a na ziemi walały się stare księgi, ale chętnie tam przesiadywała.
    Nie uchodziło to jednak uwadze mistrza, który coraz więcej czasu zajmował jej kolejnymi metodami uzdrawiania. Ta jednak szła dziewczynce bardzo łatwo i wkrótce mistrzowi zabrakło pomysłów, co zrobić, aby zniechęcić podopieczną od zagłębiania się w umysł. 
   Pewnego dnia, nasza bohaterka znalazła w bibliotece kronikę wojen z Sithami. O tych tajemniczych wojownikach wiedziała tyle, że pałają się ciemną stroną mocy i prowadzą w wielu miejscach poważne potyczki z Jedi. Jednak to nie książka ją zaciekawiła, a adnotacja w postaci małej karteczki o prostej treści: "Moc, umysł, wiedza i nadzieja. Droga Sithów". Niezrozumiała notka zaciekawiła ją i wzięła kartkę ze sobą. Nie wiedziała, że to zmieni jej życie raz na zawsze i doprowadzi do wewnętrznej klęski...



Mam nadzieję, że ten fanfik przypadnie wam do gustu :)
A szczególnie tobie, tato, bo wiem, że pewnie to czytasz :)

I niech moc będzie z wami, czyli
Do przeczytania!
Anne M