Dzisiaj post bez jakiegoś większego sensu. Jest już po świętach, a ja jestem bardzo zmęczona tym całym świątecznym zamieszaniem. Cieszę się, że już niedługo sylwester i będzie można się zabawić, ale póki co, nie chce mi się czegokolwiek robić. Najchętniej leżałabym cały dzień w łóżku i nie wstawała.
Ale, że to info post, to wypadałoby jakieś informacje wrzucić. Otóż odświeżam sobie moje stare portale społecznościowe. W linkach obok pojawiły się fanpage i grupa na fb.
Fanpage jest typowo o mnie, ale grupa jest ogólnie o książkach. Publikuję ją tylko dlatego, że jestem jej założycielką i zależy mi na jak największej ilości członków.
Wkrótce pojawi się też Instagram, Twitter, Ask.fm, Youtube i Google+, tak więc...
Jest tam też ankieta. Możecie wybrać swoje ulubione fanfiki, żebym wiedziała, co najczęściej wrzucać.
A na razie pozostaje mi nic innego, niż życzyć wam spokojnego lenistwa...
ENGLISH VERSION
Todaypostwithout somemuch sense.It's afterChristmas, and Iam verytired ofall thisChristmasconfusion.I am pleasedthat soon is theNew Years EveandI will be able tohave some fun,but nowI don'twant todoinganything.I would liketolyingin bed all dayand don'tget up.
Butthat isInfoPost, so itwould be havingsome information.Well,I refreshmy oldsocial networks.Thelinksnextappearedfanpageandgrouponfb.
Fanpageistypicalabout me,but the groupis generallyabout books.I publishitonlybecause I'mtheadministratorandI care aboutas much as possiblemembers.
Soon they willalsoInstagram, Twitter,Ask.fm, Youtubeand Google+, so...
There is also apoll.You can chooseyour favoritefanficions,so I'llknow whatI mustto writemore often.
Andfor nowremains for me nothingother thanto wish youa quietlaziness...
Dziś post dwujęzyczny! Poprawcie mnie, jeśli zrobiłam jakieś błędy :)
Today bilingual post! Corrrect me if I made any mistakes :)
WERSJA POLSKA
To miały być zwyczajne święta w Hogwarcie. Chociaż w Hogwarcie nic nie jest zwyczajne. W drugim tygodniu grudnia razem z paczką znajomych wpisaliśmy się na listę osób zostających na święta w szkole. Mało kto oprócz nas postanowił zostać w szkole. Właściwie byliśmy sami. Było to zaskakująco dziwne. Nawet większość nauczycieli wyjechała do domów.
Profesor Flitwick uśmiechnął się do mnie, gdy radośnie wchodziłam na Wielką Salę w wigilijny poranek.
- Otworzyłaś prezenty? - Zapytał Stephen, mijając mnie w drzwiach.
- Oczywiście, że nie. Ja dotrzymuję słowa - zaśmiałam się i pokazałam mu worek pełen pakunków- może posiedzisz trochę z nami?
- Zjadłem już.
- Człowieku, Wigilia jest. Jak się najesz po raz drugi to nic się nie stanie.
Ruszyliśmy razem do naszego stolika, do stolika Krukonów, lecz w ostatniej chwili skręciliśmy w stronę Gryfonów, jak to było w naszej tradycji. Profesor McGonagall zaśmiała się, ale nie kazała wracać nam do swojej części pomieszczenia. I tak nie miałaby przebicia w tej sytuacji.
Usiedliśmy i zatopiliśmy zęby w kanapkach, ja bardzo chętnie, Stephen nie do końca. Po chwili po mojej prawej stronie pojawiły się Sophie oraz Megan, a obok Stephena zasiadł Henry. Na przeciwko pojawili się Lavender, Fineas, Felix oraz Katy.
- Macie wszystko? - zapytałam.
- Oczywiście! - odrzekła Sophie i położyła na stole pokaźny worek, nieco większy od mojego.
Wszystko ze stołów zniknęło i mieliśmy całkiem sporo czasu na prezenty! Zaczęliśmy odliczać razem:
- 3... 2... 1...
I wszyscy razem otworzyliśmy nasze worki. Na stół wysypały się pudełka i pakunki różnego rodzaju, a zaraz po tym przez okno wpadła zgraja sów zrzucając na nas tonę listów i paczek.
- Ok - zaczął Felix. - Zacznijmy od tych zielonych.
Rozpakowaliśmy je i wyjęliśmy parę piór i całkiem sporo pergaminu. Były one od rodziców Felixa i Fineasa, którzy pracują w Piórze Amanuensisa na ulicy Pokątnej. Potem nadeszła pora na niebieskie paczki z swetrami. Nikt nie miał wątpliwości, że jak co roku wysłała je ciotka Katy, Lucinda. Lubiła szyć na wszystkie sposoby. Jest ona jedyną czarodziejką w rodzinie Puchonki.
Srebrne paczki na pewno były dziełem Megan oraz Sophie. Każdy dostał coś innego. Stephen nowy podręcznik do transmutacji, Katy kilka zeszytów, które w magiczny sposób zawsze znikają, Henry dostał markowe ochraniacze do quiddicha, Felix i Fineas dużo słodyczy, a ja komplet Uszu Dalekiego Zasięgu.
Minęło może z pół godziny i na stole pozostała tylko jedna paczuszka. Była dla mnie. Rozerwałam ostrożnie papier. Wysunął się z niego świstek papieru. Przeczytałam głośno i od razu pożałowałam.
No i zaczynamy adwent z książką, czyli codziennie posty, a każdy o innej książce.
"Odrodzenie Mocy", tak?
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...
Żyła sobie kiedyś mała dziewczynka. Miała mniej więcej trzynaście lat i wielką moc.
Jej przygoda zaczyna się w Corusant w czasie Starej Republiki. Jako małe dziecko spadła z nieba (dosłownie) padawanowi podczas jego misji. Razem ze swoim mistrzem gonił on łowcę nagród, który polował na jakiegoś mniej ważnego polityka. Postanowili się rozdzielić i właśnie wtedy niemowlę wypadło z okna.
Po przybyciu do Świątyni Jedi, ówcześni członkowie Rady Jedi stwierdzili u niej wysokie stężenie midichlorianów, czyli wielką wrażliwość na moc.
Dziewczynka zaczęła szkolenie i po kilku latach, w dniu jej siódmych urodzin wylądowała u swego mistrza, nieprzypadkowo u tego samego, który uratował jej życie.
Moc tętniła w niej i stawała się nieokiełznana. Mimo wielu treningów, nie udawało się zapanować nad niejednym wybuchem gniewu. Wtedy bowiem stawała się ona maszyną do niszczenia i siedliskiem zła.
Przyszedł dzień, w którym postanowiła, że wbrew woli mistrza zacznie uczyć się technik umysłu, gdyż nie odpowiadało jej narzucone przez niego uzdrawianie. Dużo przesiadywała w salach treningowych i bibliotekach. Był nawet dzień, w którym znaleziono ją ponoć w schowku na miotły, pogrążoną w długim i głębokim transie. Podczas misji chwytała i kodowała każde słowo mistrza, nie ważne, czy to na temat planety i jej mieszkańców, czy na temat tego jak strasznie leje, a oni zostawili parasol w hotelu. Chciała wiedzieć wszystko o wszystkim. Znała każdego polityka w senacie i potrafiła wymienić jego datę i miejsce urodzenia, najważniejszych doradców oraz pokrótce opisać jego najważniejsze reformy. Znała mnóstwo cytatów z różnych mistrzów Jedi, ale jej ulubionym cytatem był znany tekst mistrza Fu-Jo-Su Mala-kato: "Rusz się, padawanko, albo będę zmuszony wręczyć ci miotłę". Jej pokój był oazą spokoju. Brakowało w nim co prawda porządku, a na ziemi walały się stare księgi, ale chętnie tam przesiadywała.
Nie uchodziło to jednak uwadze mistrza, który coraz więcej czasu zajmował jej kolejnymi metodami uzdrawiania. Ta jednak szła dziewczynce bardzo łatwo i wkrótce mistrzowi zabrakło pomysłów, co zrobić, aby zniechęcić podopieczną od zagłębiania się w umysł.
Pewnego dnia, nasza bohaterka znalazła w bibliotece kronikę wojen z Sithami. O tych tajemniczych wojownikach wiedziała tyle, że pałają się ciemną stroną mocy i prowadzą w wielu miejscach poważne potyczki z Jedi. Jednak to nie książka ją zaciekawiła, a adnotacja w postaci małej karteczki o prostej treści: "Moc, umysł, wiedza i nadzieja. Droga Sithów". Niezrozumiała notka zaciekawiła ją i wzięła kartkę ze sobą. Nie wiedziała, że to zmieni jej życie raz na zawsze i doprowadzi do wewnętrznej klęski...
Mam nadzieję, że ten fanfik przypadnie wam do gustu :)
A szczególnie tobie, tato, bo wiem, że pewnie to czytasz :)
A to zdjęcie jest zbyt epickie, by go nie wrzucić:
Tak czy owak zaczynamy pierwszy, pełnoprawny rozdział "Some Stories..."
Czułam, że dziś wydarzy się coś złego. Jednak o tym, jak wielkie to zło będzie, dowiedziałam się wracając ze szkoły do domu.
Piątkowy autobus wyjątkowo nie miał opóźnienia. Wsiadłam punkt 15.59, a autobus odjechał dokładnie o 16.00. Jechałam słuchając muzyki na słuchawkach i wymyślając nową choreografię, którą chciałam przedstawić mojej trenerce. W pewnym momencie wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam grupę ubranych na czarno mężczyzn. O nie...
Szybko napisałam SMS-y do dwóch moich przyjaciółek o identycznej treści: "387". Już dawno spisałyśmy system alarmowy. Każdy trzyznakowy kod wywołuje inną reakcję mojej ekipy.
Weszłam do domu jak burza. Muszę się spieszyć. Powiedziałam mamie, że muszę wyjść do Meg i nie wiem, czy przypadkiem nie zostanę tam na noc. O dziwo moja mama się zgodziła i dziesięć minut później stałam z torbą przy drzwiach i wychodziłam na dwór.
Oczywiście nie szłam do Meg. To byłoby zbyt oczywiste. Mój telefon zabzyczał. To wiadomość od Franka: "Jest u mnie Yell. Przyjdę z nim.". W marszu odpisałam krótkie "OK" i dotarłam do centrum osiedla. Przekroczyłam magiczną granicę. Znalazłam się w miejscu, w którym mogę być sobą.
Wszyscy już tam byli. Wiedzieli, że stało się.
- Zebraliśmy się tutaj - zaczęłam. - Aby omówić dzisiejsze wydarzenia. Jak wiecie jest źle. Kto z was widział dziś coś nienormalnego?
- Mówisz o tych ludziach? - zapytała Meg. - O tych ubranych na czarno?
- Tak, właśnie o tym mówię. Wracając ze szkoły minęłam ich chyba z dziesięciu. Starałam się powstrzymać to najmocniej, jak potrafiłam, ale chyba coś wyczuli.
- Anne, nie możesz dłużej tego ukrywać - stwierdził Frank. - Musisz coś z tym zrobić!
W tym momencie wtrącił się Yell:
- Mogę wiedzieć, o czym mówicie?
- Nie wyjaśniliście mu? - zdziwiłam się.
- I tak by nam nie uwierzył - wyjaśniła Meg.
- Racja. Dobra Yell, to co teraz zobaczysz może być dla ciebie szokujące, ale to jedyny sposób by do nas dołączyć.
Zamknęłam oczy. Poczułam przypływ energii. Uniosłam delikatnie ręce i wyszeptałam jedno słowo: "memoria". Sięgnęłam umysłem wgłąb chłopaka i wyciągnęłam wszystko o Instynktach. Nie było tego zbyt wiele. W zasadzie o słyszał to słowo tylko raz, kiedy Frank rozmawiał ze mną przez telefon, a do jego uszu dotarło właśnie to słowo. Szybko wróciłam do swojego ciała.
- Co... Co się stało? - zapytał zdezorientowany Yell.
- Przepraszam, musiałam wejść do twojego umysłu i przeszukać ci pamięć.
- CO?! COŚ TY ZROBIŁA?
- Spokojnie, wyszukałam tylko to, co związane z Instynktami.
- Z czym?
- No właśnie... Otóż każdy człowiek ma Instynkty. Mogą być nimi umiejętności i cechy, chociażby malowanie czy charyzma. Ale niektórzy mają trudniejsze Instynkty, nadnaturalne umiejętności, często mylone z magią.
- I ty takie właśnie masz?
- Otóż to. Takie Instynkty są niebezpieczne i polują na nie Łowcy Instynktów, czyli właśnie ci ludzie, którzy dziś krążą po okolicy.
- Nie łatwiej im oddać Instynkty i mieć to z głowy?
- Ludzie nie potrafią żyć bez Instynktów - wtrąciła Sophie. - Zginą, a pamięć o nich zaniknie. Ten, kto zginie z powodu braku Instynktów, po prostu zostanie zapomniany, a wszystkie wspomnienia z nim będą mogły być wywołane tylko Instynktem Memoria.
- W takim razie musimy coś zrobić. Tylko co?
- Słuchajcie - powiedziałam. - Jest coś o czym wam nie mówiłam. Instynkty można przenosić do innych umysłów, jednak jest to bardzo ryzykowne.
- Musimy spróbować. Za wszelką cenę.
- Dobrze. Nie mam wyboru.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na nich. Rozdałam im po Instynkcie. Kosztowało mnie to dużo energii. Ich pewnie też. Ból, który zaatakował nasze ciała i umysły był zbyt wielki, by z nim wygrać. Musiałam się poddać. Poczułam złość, radość, smutek i wszystkie inne emocje na raz. Rozdzierały one moje ciało. Uwalniałam je po kawałeczku, ale w końcu przejęły nade mną kontrolę i wybuchnęły, rozdzierając mnie na małe kawałeczki. Myślałam, że to koniec. Ba! Nawet byłam pewna. To co się z nami działo, było zbyt trudne.
Kątem umysłu poczułam inny umysł. Chciałam się do niego schować, by uniknąć tego, co mnie niszczyło, ale tam było tylko gorzej. Poczułam chłód, ból, a potem nagłą falę gorąca i jeszcze więcej cierpienia.
Wyszłam z niego i znalazłam się w kręgu światła. Dookoła mnie czułam świadomości przyjaciół. Zachłannymi rączkami sięgały ku mnie by rozerwać na atomy. A gdy dotknęły mnie uleciało wszystko.
Otworzyłam oczy. Leżałam w kręgu wśród śpiących przyjaciół. Wyczułam czternaście umysłów, choć wydaje mi się, że wcześniej było ich więcej.
Troszkę długo, ale mam nadzieję, że dotrwaliście do końca.
Jestem w trakcie intensywnego pisania czegoś bardzo dla mnie specjalnego, więc dziś tak krótko :/
Miłego czytania :)
Aha no i książka tygodnia:
"Ulysses Moore: Wrota czasu"
(zaktualizuję jutro, dziś mi się nie chce)
Dzisiejszy post pod patronatem Peety!
DZIEŃ 1
Czy wy też kochacie przelewy krwi? Róg Obfitości nie bł zbyt obfity, ale zginęło sporo trybutów. Pozwolę sobie pokrótce opisać te zdarzenia.
Areną były góry. Strome kamienne ściany, jaskinie i takie tam.
A więc... 3.. 2... 1...
Ruszyli do Rogu, by zdobyć cokolwiek, co umożliwi im wygraną. Biegli co sił w nogach. Dzieciaki z 10 chwyciły pierwsze lepsze plecaki i skoczyły z skałki. Na szczęście nic im się nie stało. Pierwszą ofiarą była szesnastolatka z 5. Zginęła chwilę po tym, jak chłopak z 4 chwycił nóż.
Zdecydowanie pierwsi przy rogu byli zawodowcy, zaraz po nich dzieciaki z 11 i dziewczynka z 3. A potem zrobił się chaos. Zginęli wszyscy z Ósemki i Dziewiątki oraz dziewczyna z Dwunastki. Z Szóstki chłopak doznał lekkich obrażeń, a dziewczyna chwyciła miecz i więcej jej nie widziałam.
Zawodowcy szerzyli pogrom. Sprzymierzyli się z parą z Siódemki, dziewczynką z Trójki i trybutami z Jedenastki. Ostro poranili chłopaka z 12, a potem ta mała z 3 go dobiła. Z ostrą raną wyszedł też chłopak z piątki, ale zdołał uciec.
Po chwili do Rogu powrócili trybuci z 10 z białą flagą zrobioną z ubrania trybuta z Trójki. Chłopak z Jedynki naciągał już cięciwę łuku, ale powstrzymała go Trójeczka, po czym chwyciła szmatkę i płakała. Dzieciaki wyjaśniły, że zabiła go dziewczyna z Szóstki, a oni rzucili się na nią.
- Odepchnęła nasz atak. Zmarnowaliśmy dwa noże, które odbiła mieczem i poraniła Josepha - orzekła dziewczyna, a chłopak pokazał swoje udo, całe we krwi.
- Spokojnie. Pora na zemstę - odrzekła trybutka z Czwórki i poklepała Trójkę po ramieniu. - Amy, pokaż im, co znaczy zabijać naszego. Kto ma ochotę zapolować?
Sojusz ponad połowy trybutów przejrzał cały RO i uzbroił się. Trybut z Jedynki wziął łuk, a trybutka włócznię i tarczę. W Dwójce zadowolili się mieczem i małą kuszą. Trójka chwyciła cały pęk noży, a w Czwórka wziął ich resztę zostawiając po 4 dla trybutów z 10. Dziewczyna tym czasem, chwyciła trójząb, Siódemka po toporze, a w 11 dmuchawkę i kolejny miecz i tarczę.
Załadowali do plecaków tyle, ile mogli i ruszyli na łowy. Tułali się cały dzień, jednak nie mogąc nikogo znaleźć w okolicach zmroku schowali się do jaskiń na chwilę nim lunął deszcz. Ustawili warty i posnęli.
Tym czasem u innych trybutów było więcej emocji. Chłopak z Piątki z rozciętym bokiem natknął się na trybuta z Szóstki. Postanowili walczyć, ale ten drugi zlitował się nad przeciwnikiem i zrobił z niego sojusznika.
Dziewczyna z Szóstki tułała się całą noc w czasie deszczu i odeszła na sam kraniec areny. Wie, że jest głównym celem zainteresowań rywali. Chyba, że...?
W skrócie zginęło ośmioro trybutów. Z pozostałych szesnastu utworzył się wielki sojusz 13 trybutów i jeden mały, złożony z dwóch. Na arenie jest jeszcze dziewczyna, która walczy w pojedynkę.
Tego dnia nie stało się nic więcej... Tylko noc przyniosła emocje...
***HEJKA*** Tenfanfikbędziemiał 6 części. Nowiecie, ażdo "Kosogłosa"! Nie oznacza to jednak, że będzie się ukazywało tylko to. Pewnie będą pojawiały się po dwa posty dziennie :) Mam nadzieję, że się cieszycie :)
A co do fanfika...
Opowiada on o Alison (zbieżność imion z bohaterką innego fanfika nieprzypadkowa), mieszkance Kapitolu, która ogląda 70. Igrzyska Głodowe i z zapartym tchem śledzi losy uczestników.
Posty będą krótkie, ale mam nadzieję, że ciekawe. Miłego czytania!
Aha! No i każdy post będzie miał swojego patrona :)
Patronką dzisiejszego posta jest Prim
DZIEŃ DOŻYNEK
O tak! Dożynki! Jak co roku można będzie pokibicować osobom, które i tak pewnie zginą. Jak ja się cieszę! Nie mogę się doczekać!
Ten rok będzie wyjątkowy. Sam Seneca Crane poprosił mojego tatę o sponsorowanie Igrzysk. A tata poprosi mnie o wskazanie osób, którym ma wysłać prezenty. Świadomość, że możesz komuś uratować życie lub po prostu go zabić jest naprawdę przerażająca!
Od rana w szkole wszyscy szaleją. Zakłady co krok. W tym roku najwięcej osób obstawiło zwycięzcę w dystrykcie 7, co rzadko się zdarza. Wiem, bo sama od 4 lat organizuję stoisko bukmacherskie. Mniejsze sumki można było zgarnąć za obstawienie wieku poszczególnych dystryktach. Przyjmowaliśmy również zakłady o długość trwania Igrzysk (13 dni) i ilość ofiar rzezi pod RO (14, dosyć sporo). Najmniej szło za płeć zwycięzcy. Obstawiają chłopaka.
W szkole urządzili nam salę, gdzie możemy oglądać na bieżąco z Dożynkami. Na każdej przerwie siedzimy tam i słuchamy wywiadów z burmistrzami. O 14.00 wszystkim w klasach włączyli telewizory i relacje na żywo z losowań.
W tym roku nic takiego, powiem szczerze. W D1 dwoje nienawidzących się siedemnastolatków, w D2 jakaś tam 16-letnia dziewczyna i 18-letni chłopak. W Trójce natomiast mała dziewczyna zgłosiła się za kogoś i jakiś tam chłopak, nikt specjalny. W D4 wylosowali córkę burmistrza, ale ktoś się za nią zgłosił. No i chłopak - piętnastolatek z wielkim ego, a przynajmniej tak mi się zdaje. W Piątce jakieś rodzeństwo, w Szóstce para czternastolatków. Ale za to w Siódemce piętnastolatka o dużych szansach i chłopak w wieku siedemnastu, również faworyt. W D8 jakaś osiemnastolatka i piętnastolatek. W D9 dramat, bo wylosowali syna burmistrza i jego najlepszą przyjaciółkę. Aż dziwne, że nikt się nie zgłosił. W D10 i D11 dzieciaki w wieku 12-13 lat, a w D12 jakiś osiemnastoletni pracownik kopalni i piętnastoletnia dziewczyna z mięsnego za rogiem, bo tak mówili o nich komentatorzy.
Zasnęłam z uśmiechem na ustach. Już wiem, kto jest moim faworytem.
DZIEŃ PARADY TRYBUTÓW
No tak... Dlaczego te parady są takie kiczowate? Wiem, że w tym roku Piąteczka i Ósemeczka nie będą miały sponsorów. Ich stroje były najgorsze. Wydaje mi się, że plusują Trójka i Jedenastka. Jednak wszystkich urzekła Siódemka. Ta para była najlepsza!
DZIEŃ WYWIADÓW
Tak jak wszyscy się spodziewali! Faworytami według sponsorów zostali: para z Jedynki (po 10 punktów), chłopak z Czwórki (9), no i Siódemka (10 i 9). Zaskakująco dobrze, bo w pierwszej piątce znalazła się też dziewczynka z Trójki (8). Dalej dziewczyna z Ósemki (7), dzieciaki z 11 (po 6), no i Dwójka (6 i 7). Reszta przeciętnie, po 5, 4, 3 punkty.
Wywiady znaczniej zmieniły sytuacje. Jedynka pokazała muskuły, a Dwójka, która była z tyłu, wysunęła się na prowadzenie w moim małym rankingu. Trójeczka, która wszystkich zaskoczyła, zdradziła, że na arenie liczy się spryt i zwinność i zaczarowała wszystkich swoją elastycznością, robiąc szpagat. Siódemka spada. Dziewczyna i chłopak zepsuli swoje wywiady. Jest mi smutno, bo właśnie na nich liczę.
Mam nadzieję, że się wam spodoba taka forma oczekiwania na "Kosogłosa".
Nie umiem wybrać "tej jedynej". Kocham je wszystkie!
Może wskażę wam tą, do której najczęściej wracam:
"Zakon Feniksa"
Tak książka była wspaniała. I tak wielu ludzi jej nie lubi, głównie za sprawą Syriusza. Ale to ona najbardziej utkwiła mi w pamięci. Była to prawdopodobnie pierwsza książka, na której ryczałam, poważnie. Czuję, że od tej części Rowling "dojrzała" i seria przestała być "serią dla dzieci".
No i Luna... no jak jej nie kochać?
2. Ulubiony film
Myślę, że będzie to:
"Czara Ognia"
Głównie dla Cedrica :)
"Umrzeć jako czarodziej, zmartwychwstać jako wampir"
Może nie jestem fanką "Zmierzchu" (fuj, ble, ohyda), ale rola Roberta Pattinsona mnie urzekła.
(Boże, co ja wygaduję?!)
Oczywiście zakochałam się w Fleur (no homo), bo wydawała mi się zawsze podobna do mnie. No i Gabrielle :) Ślicznotka :) Mały aniołek :)
3. Najmniej lubiana książka
Pozwolę sobie o ciekawostkę: jako pierwszą przeczytałam "Komnatę Tajemnic" i nie wróciłam do poprzedniej części przez długi czas. A kiedy zaczynałam ją czytać, to nie mogłam skończyć :(
"Kamień Filozoficzny"
Ta książka jest po prostu nudna. Nikt nie ginie (oprócz Lily i Jamesa oczywiście), nikt nie cierpi (oprócz Lily i Jamesa oczywiście) i wszystko jest takie piękne (oprócz Lily i Jamesa oczywiście).
Jedyną sceną jaką kocham w tej książce to droga do Quirella, że tak to nazwę (no wiecie, szachy, eliksiry, Puszek i tak dalej).
4. Części książek lub filmów przy których płakałaś
Hm... Właściwie to wpierw zrobiło mi się smutno przy śmierci Cedrica i przyznam, że całą noc chyba nie spałam, nie mogąc się z tym pogodzić. Ale to jeszcze nie był płacz!
"Zakon Feniksa"
"Książę Półkrwi"
"Insygnia Śmierci"
Przy tych książkach miałam prawo uronić łezkę. Wymienić wam tych bohaterów? Nie ma sprawy:
Chociażby Syriusz Black, Albus Percival Wulfric Brian Dumbledore, Fred, Lupinowie, Bellatrix czy Snape (no kto nie płakał na Severusie?).
5. Jeśli mogłabyś być z dowolną postacią, kto to by był?
O kurcze... Trudne to pytanie!
Oprócz tego, że pewnie każda dziewczyna chciałaby być z Harry'm, to wybrałabym Freda/Gegorge'a :)
Albo Severusa :) Pod warunkiem, że kupiłby sobie szampon :)
6. Ulubiony bohater
Tutaj muszę się rozdwoić:
Dobra ja Zła Ja
Luna Lovegood Bellatrix Lestrange
Luna jest taka jak ja. Bella reprezentuje tę mroczną
Zwariowana i niepoważna. część mnie.
Ma genialne pomysły i zawsze Może Azkaban ją zniszczył,
się uśmiecha. ale i tak ją uwielbiam.
Jest po prostu idealna. Jest po prostu idealna.
7. Jakiego miałabyś patronusa?
Psychotest powiedział, że feniks...
Ale myślę, że byłby to jakiś kot, może tygrys, albo puma śnieżna.
Ciężko jest to określić.
Nie używam patronusa na co dzień, bardziej kręci mnie ciemna strona mocy :)
8. Jaką wybrałbyś Insygnię Śmierci?
Jestem jedną z "tych złych". Pewnie wzięłabym różdżkę. Władza, sposób, by podporządkować sobie tłum. Ale ta dobra twierdzi, że Kamień Wskrzeszenia byłby lepszy. A ta inteligenta część proponuje Pelerynę Niewidkę.
Nie mam zielonego pojęcia, co bym wzięła!
9. W jakim byłabyś domu?
Przeanalizujmy to sobie...
Moje serce należy do Gryffindoru,
Mój umysł do Ravenclawu,
Moje ciało do Huffelpuffu,
Moja dusza do Slytherinu.
Brzmi to jak haiku w stylu Apolla.
(dla niekumatych:
"W śniegu się trawa zieleni.
Artemis woła o pomoc.
Ależ ze mnie ciacho."
~Apollo, "PJiBO: Klątwa Tytana")
Jednak wybieram Slytherin!
10. Jeśli byś mogła spotkać dowolną osobę z obsady, kto by to był?
Oczywiście wszystkich! Zróbmy sobie wycieczkę na plan filmowy! Kto za?
Ale ta jedną osobę, tak?
Byłaby to Emma Watson, moja pierwsza idolka z dzieciństwa.
Ta kobieta (wtedy to w zasadzie jeszcze dziewczyna) jest niesamowita!
11. Czy grałaś w gry komputerowe?
Miałam przyjemność popykać w drugą i trzecią grę :) Zaczęłam też przechodzić czwartą, ale może z 10 minut. Pozdrawiam moich kuzynów!
Natomiast przeszłam obie gry Lego na 100% na moim kochanym PS3 :* Pozdrawiam mojego brata!
W sumie chyba sobie kupię wszystkie "normalne" wersje gry. Tak jakoś zawsze chciałam i nie było kasy i czasu...
12. Na jakiej pozycji grałabyś w drużynie Quidditcha?
Marzę o pozycji szukającego :)
Obstawiam jednak, ze w końcu wylądowałabym w drużynie jako ścigający. Nie widzę siebie jako pałkarza, nigdy w życiu! Obrona to chyba też nie to...
13. Byłaś szczęśliwa z zakończenia?
Jako mała dziewczynka owszem, ale z czasem zaczęło mnie to drażnić. Dlaczego wygrywa "jasna strona mocy"?
Połowa mnie jest śmierciożercą, a połowa aurorem. Jak to pogodzić?
Skupmy się na tym dobrym...
Tak, podobało mi się, ale tak jakoś mi się smutno porobiło. Ale jak to głoszą "Wybrani":
"Cel uświęca środki"
(napis przy wejściu do kapliczki)
14. Ile znaczy dla ciebie Harry Potter?
Jest to seria, na której się wychowałami jedna z TYCH KSIĄŻEK, które kocham i będę kochać do końca życia. Zmieniłam się i zakończyłam okres "berbeciowania". Miałam zaledwie 7 lat!
Jeśli chcecie wiedzieć, to następne były "Igrzyska Śmierci", które w pewien sposób zakończyły moje dzieciństwo.
Dzisiaj krótka recenzja książki, którą pewnie wszyscy znacie :)
Post dedykowany Karolinie, do której ta książka powinna dotrzeć oraz Magdzie, która parę dni temu napisała na facebooku, że film był wspaniały, cudowny itd. po czym wpadła dziś do mnie pożyczyć dzieło Greena :)
"Gwiazd naszych wina" - John Green
Hmmm... Jakby tu zacząć....
No więc jest sobie Hazel. Nastoletnia Hazel. Nastoletnia Hazel z rakiem tarczycy w czwartym stadium i przerzutami na płuca. Dziewczyna nie może samodzielnie oddychać, więc nosi ze sobą małą butlę tlenową i "śmieszne wąsiki". Medyczny cud sprawił, że przeżyła operację i wydłużył jej życie o kilka lat. Dziewczyna ma świadomość, że jest tykającą bombą, która czeka na wybuch.
Chodzi ona sporadycznie na spotkania grupy wsparcia. Tam "gościu" po amputacji jąder prowadzi zajęcia, na których wszyscy się przedstawiają, mówią jak się czują, opowiadają o swoich problemach, ble, ble, ble...
Tam też dziewczyna poznaje Gusa, a właściwie Augustusa Waltera - Chłopaka, który może być dla niej ideałem. Pokonał on raka tkanki kostnej. Przypłacił przy tym nogą. Biedaczek :(
On i Hazel zakochują się w sobie i mają romantyczne przygody. Jednocześnie czekając na śmierć bohaterki.
Powieść jest przewspaniała! To chyba pierwsze "romansidło" w jakim się zakochałam. Ma kilka zaskakujących zwrotów akcji (dotyczą one głównie Gusa). Jedynym moim zastrzeżeniem jest wieczór w Amsterdamie oraz "ohy" i "ahy" w stosunku do pary (przeczytacie - zobaczycie, o co mi chodzi)
Ten post to swego rodzaju "prolog". Pojawi się on w specjalnej podstronie :) Pora zaczynać :)
CAŁA HISTORIA JEST CZĘŚCIOWO OPARTA NA FAKTACH, ALE TO WY MOŻECIE WYBRAĆ JAK POSTĄPI BOHATERKA.
To ja! Prosta dziewczyna z prostymi problemami. No może nie zupełnie. Ale zacznijmy od tej "normalności" mojego życia.
Mieszkam w Polsce, w pewnej wsi, która nie powinna być wsią, tylko miastem. Mój dom mieści się w szeregowcu na typowym osiedlu.
Popełniłam w życiu wielki błąd. Zostawiłam moich przyjaciół dla nauki i wiedzy. I kiedy oni chodzą do gimnazjum w mojej miejscowości, ja zasuwam aż do miasta. Przez to coraz rzadziej widuję moją byłą klasę, która mieszka przecież w większości w promieniu 500 metrów od mojego pokoju.
No właśnie, pokój, moje małe lokum. Bardzo małe. Nie ma tu zbyt wiele miejsca, a wystrój w ogóle mi się nie podoba. Rodzice obiecali mi remont na wiosnę, ale nie jestem pewna, czy się go doczekam.
Rodzice... To właśnie ci ludzie starają mi się uprzykrzyć życie. To głównie ze względu na nich postanowiłam wybrać lepszą szkołę. No i brat. Siedmioletni pogrom, który ogranicza się do dwóch czynności: grania, nie ważne czy to na komputerze, tablecie, czy konsoli oraz piłki nożnej.
Ach tak... Moje zainteresowania...
Nie ma ich zbyt wiele, bo po prostu nie mam na nie czasu. Narciarstwo. W zasadzie, to jedyny sport, jaki uprawiam. Oraz taniec, bo muzyka jest energią i emocjami. No i to, co w zasadzie trzyma mnie przy życiu. Książki. Życiodajne kartki otoczone okładką i słowa, które na nich zapisano. Są wszystkim, co mam.
A jak to w życiu każdej nastolatki, pojawia się miłość. Cholera, nie wiem kto ją wymyślił, ale dla mnie to jak synonim słowa "niszczyć". Jest ich dwóch. Pierwszy za blisko, drugi za daleko. I co tu robić?
Ale jest też coś, co muszę ukrywać. Zresztą nie tylko ja, ale i ci, którym to coś dałam. Kilka osób, które muszą udawać, że wszystko w porządku. Ale nie jest. I pewnie nigdy nie będzie. I jest jedno miejsce, gdzie możemy czuć się bezpiecznie. Zaniedbane pole na środku osiedla. Miejsce, w którym kiedyś bawiły się dzieci. Kiedyś... Teraz to miejsce jest jedynym obszarem, gdzie nie musimy mieć sekretów.
To ja! Inna, odmienna, nawet w tym świecie, w którym żyję.
Ale postaram się umilić wam ten smutny czas dodając nową książkę tygodnia.
"WYBRANI"
Jeszcze nie skończyłam jej czytać, ale jak już to zrobię, to możecie spodziewać się recenzji :)
No i nadeszła ta długo wyczekiwana chwila, kiedy to możemy przejść do dzisiejszego króciutkiego opowiadania:
To dotyczy "Niezgodnej"
Aha, i przepraszam, że troszkę nagięłam nowicjat Prawości.
- Jesteś idiotą! - krzyknęłam na brata
- To ty się pchałaś do Prawości - odparł spokojnie
- Za tobą! -powiedziałam
- Ale nie musiałaś! - stwierdził
- Nie chcę cię stracić! - odrzekłam i zaczęłam płakać
- A jeśli się dowiedzą? - zapytał cicho
- Nie możemy dopuścić do siebie takiej myśli... - wtrąciłam między dwoma szlochami
- Nie chcę cię stracić - powtórzył moje słowa i mocno mnie przytulił.
***
Test przynależności do Prawości ma zaledwie dwa punkty, ale tak łatwo jest go zawalić. Wpierw dostajesz dwadzieścia pytań, na które musisz odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Często są to dość wstydliwe sprawy, o których na co dzień nie masz odwagi mówić.
Zasiadłam na krześle. Jack Kang stanął na przeciwko mnie i zadał pierwsze pytanie:
Jak się nazywasz?
Jak się nazywasz?
Nazywam się Alison Isabelle May
2. Z jakiej frakcji jesteś?
Jestem transferem z Serdeczności
I tak dalej, i tak dalej...
Jedynie ostatnie pytanie mogłoby zaważyć na moim życiu:
20. Czy masz jakieś sekrety?
Odpowiedziałam: Nie.
***
Drugim a za razem ostatnim elementem nowicjatu jest podanie delikwentowi serum prawdy. To zło. Zasiadłam tak jak ostatnio. Na krześle, na środku sali. A Jack Kang zadawał pytania:
1. Jak się nazywasz?
Nazywam się Alison Isabelle May
2. Z jakiej frakcji jesteś?
Jestem transferem z Serdeczności.
I tak dalej, i tak dalej...
I choć walczyłam, ile mogłam z własnymi ustami na pytanie
20. Czy masz jakieś sekrety?
Odpowiedziałam: Tak, jestem niezgodna.
***
Nie wyszło mi to opowiadanie :/
Nie podoba mi się.
Ale i tak je wrzucam, abyście mieli moje wzloty i upadki.